Zaintrygowana prawdziwym
szaleństwem, jakie w 2013 roku wywołały książki laureatki literackiej Nagrody
Nobla, Alice Munro, postanowiłam sprawdzić czy rzeczywiście owe szaleństwo jest
uzasadnione. Zmierzyłam się z twórczością tej kanadyjskiej pisarki
już w styczniu tego roku, ale niektóre z przeczytanych słów tkwią we mnie do dziś. Munro
jest lubiana przez swoich czytelników za szczerość w tworzeniu historii
zwykłych ludzi, opisanych jednak w sposób niezwykły. Jej opowiadania skupiają
się na codziennych relacjach międzyludzkich. Akcja większości z nich osadzona
jest w prowincji Ontario (skąd pochodzi pisarka) i obraca się wokół z pozoru
nieważnych, błahych wydarzeń. Munro bacznie obserwuje rzeczywistość, w której żyją
jej bohaterowie zmagający się z życiowymi problemami i wyzwaniami. Są to zazwyczaj
kobiety zagubione, nieszczęśliwe i zrezygnowane, które muszą przebyć długą
drogę do szczęścia i samej siebie.
Zapoznałam się z dwoma tytułami: „Za kogo ty się uważasz?” oraz „Dziewczęta i kobiety”. Oba są
zbiorami opowiadań. Pierwszy z nich stanowi dziesięć powiązanych ze sobą historii
o dojrzewaniu dziewczyny imieniem Rose. Pochodzi ona z biednej
części Ontario. Mieszka wraz z ojcem i macochą w domu na tyłach sklepu
meblowego należącego do rodziny. Jako dziecko z niechęcią i strachem
obserwowała życie mieszkańców swojego miasta, na których składali się w przeważającej części wulgarni robotnicy i złodzieje. Dorosła już Rose ucieka, by zacząć
studia w Toronto, wyjść za mąż i znaleźć pracę. Przez całe życie nie opuszcza
jej jednak pytanie, które w dzieciństwie usłyszała od macochy Flo, a które
stanowi tytuł książki: za kogo ty się uważasz?
„Dziewczęta i kobiety” to także zbiór opowiadań, w których Munro z właściwą
sobie przenikliwością skupia się na problemie dojrzewania, wchodzenia w
dorosłość i przejścia pomiędzy byciem dziewczyną a kobietą. Poznajemy w ten sposób
główną bohaterkę Del Jordan dorastającą na przedmieściach. Mieszka ona na
farmie należącej do ojca, a jej towarzyszami są młodszy brat oraz
przyjaciel rodziny, ekscentryczny kawaler. Z czasem Del, mająca dosyć życia w Ontario i wiejskiej mentalności, zaczyna odwiedzać centrum miasta. Tam
regularnie spotyka się ze swoją matką – agnostyczką, sprzedająca farmerom encyklopedie. Zaprzyjaźnia
się również z lokatorką matki i jej przyjaciółką Naomi. To właśnie
z nimi dziewczyna dzieli się swoimi przemyśleniami oraz rozmawia o dojrzewaniu i
dorosłości, odkrywając w ten sposób blaski i cienie kobiecości.
To właśnie najbardziej poruszyło mnie
u Munro. Ten lekki, pozbawiony złudzeń sposób opisywania codzienności i mądrość
życiowa płynąca z niemal każdego zdania. Wydaje się, że noblistki już nic nie
zaskoczy i że doświadczyła już wszystkich możliwych emocji, a teraz już tylko je
opisuje – ze spokojem i dystansem. Myślę, iż wynika to z tego, że autorka
przeszła w życiu wiele trudnych chwil (co Munro sama potwierdza w wywiadach: Niektóre
z tych historii są bliższe mojego życia niż inne, ale żadne nie są tak blisko,
jak ludziom wydaje się, że są. Zawsze jednak piszę o momencie życia, w którym
jestem).
Inną moją refleksją było to, że
pisanie, które początkowo było dla Alice Munro sposobem na uporanie się z
codziennymi problemami, z czasem stało się „pracą na pełny etat” i głównym zajęciem, któremu
autorka podporządkowywała resztę swoich obowiązków. Przyszły mi też
do głowy inne kobiety, które osobiste tragedie i trudne przeżycia potrafiły
przekuć w sukces, a jednocześnie dać nadzieję innym. W tym kontekście pomyślałam
o Beacie Pawlikowskiej oraz Ewie Błaszczyk. Swoim życiem i postawą świadczą one
o tym, że nawet z najgorszych traum można wyjść silniejszym i zdziałać wokół
siebie wiele dobrego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz