Dziś trzecia i ostatnia część opowieści o Emirze Kusturicy. Zapraszam do czytania i komentowania.
Spełniwszy swój „amerykański sen”, w rodzinnym kraju i w koprodukcji z
Francją, reżyser zrealizował „Underground” (1995). Zdjęcia do tej metaforycznej
opowieści, będącej wizją pięćdziesięcioletnich dziejów Jugosławii trwały ponad dwa
lata. Film kręcony w Pradze, Bułgarii i Belgradzie był wyrazem osobistej
tragedii Kusturicy i reakcji na wojnę domową, która ogarnęła jego ojczyznę.
Oglądając „Underground”, trudno oprzeć się wrażeniu, że stanowi on przełom w
twórczości bośniackiego reżysera. Przekroczył w nim granice stylistycznych
proporcji i dobrego smaku. Powstało dzieło przytłaczające rozmachem –
historyczny fresk, będący dla niektórych triumfem, dla innych klęską wyobraźni
Kusturicy. Daje ona o sobie znać m.in. w ostatniej scenie oderwania się wyspy
od lądu: „Byłem jak w gorączce. Ekscytował mnie pomysł, aby użyć wszelkich
możliwych środków dla wywrócenia barier odgraniczających wyraźnie estetyczne
reguły”[1]. Inspiracją dla filmu była
powstała w połowie lat 70. sztuka Dusana Kovacevica. Reżyser zaczerpnął z niej
pomysł o żonatym mężczyźnie, który przez 20 lat więził swojego konkurenta w
piwnicy, wmawiając mu, że wojna nadal trwa. Ta anegdota posłużyła Kusturicy do
nakreślenia wydarzeń mających miejsce w Jugosławii w ciągu ostatniego
pięćdziesięciolecia i które doprowadziły kraj do wojny domowej. Akcja filmu
rozpoczyna się w roku 1941 bombardowaniem Belgradu, a kończy w czasach
współczesnych – wojną domową w 1992 roku. Nadając opowieści gorączkowy rytm,
poszukuje źródeł rozpadu Jugosławii i odpowiedzialnych za
bałkańską tragedię[2].
Scenariusz, napisany z Kovacevicen, był wielokrotnie zmieniany w trakcie
realizacji filmu[3].
Powstało kilka jego wersji. Pierwsza miała olbrzymią siłę emocjonalną i
narracyjną przejrzystość, trwała jednak 5 godzin 40 minut. Kolejne traciły niestety
na klarowności. Obecna wersja jest na miarę wytrzymałości widza i
trwa o połowę krócej[4].
W pewnym momencie prosta historia przyjaźni wymknęła się spod kontroli. Jego
dotychczasowe motto: „Człowiek tworzy historię”, w przypadku tego filmu się nie
sprawdziło. Niespełna 10 lat wcześniej obserwował ten mechanizm z innej
perspektywy. „Ojciec w podróży służbowej” nie usiłował narzucać globalnej
wizji. Przy pomocy prostych środków, reżyser pokazał prawdziwie tragiczną sytuację
jednostek wprzęgniętych w historię. Polityczne realia Jugosławii lat 50.
widziane z perspektywy dziecka przejawiają się w jego „naiwnym spojrzeniu”.
Podobnie było w „Czy pamiętasz Dolly Bell?”, gdzie atmosferę prowincjonalnej
Jugosławii lat 60. odmalowano w lirycznej tonacji. Tymczasem „Underground”
potwierdza prawidłowość, że im bardziej twórca oddala się od ludzi i pragnie
sprostać swoim ambicjom, tym słabszy osiąga efekt. Siłą tego dzieła jest
natomiast rozmach, wyobraźnia i twórcza swoboda, połączona z osobliwym
autorskim spojrzeniem. Sam reżyser tak mówił o filmie: „Od dawna chciałem
zrobić komedię, ale ciągle mi nie wychodziło. Moja natura skłania się ku
tragedii. Tym razem jednak udało mi się połączyć tragedię z komedią. Uważam
„Underground” za rodzaj mojego „the best of”, kwintesencję moich czterech
poprzednich filmów, w którym mieszają się różne klimaty i emocje. Pochodzę z
kraju, który wyniszcza się w przerażającej wojnie. Chciałem nakręcić film,
który nie tyle wyjaśniałby zawiłości naszej historii, co mówił o ludziach,
którzy żyją na Bałkanach[5]. „Underground” zdobył
Złotą Palmę w Cannes, a Kusturica oznajmił, że kończy karierę reżysera[6]. Jak się później okazało
deklaracja ta okazała się nieprawdą, a artysta nie powiedział jeszcze
ostatniego słowa.
W 1998 roku powstał „Czarny kot,
biały kot”, wyróżniony Srebrnym Lwem na festiwalu w Wenecji. Jego fabuła
przypomina balladę, w której następuje odwrócenie biegu rzeczy. Kusturica
kolejny raz sięga po temat Cyganów i opowiada znaną już historię: jak wyjść z
zakłamanego świata. Ten film to rodzaj rekonwalescencji dla widza i reżysera,
którego po „Undergroundzie” spotkały liczne ataki ze strony rodaków[7].
![]() |
http://www.filmweb.pl/film/Czarny+kot,+bia%C5%82y+kot-1998-514
|
![]() |
http://www.filmweb.pl/Zycie.Jest.Cudem
|
Za następny film, „Obiecaj mi!” dostał w 2007 roku nominację do kolejnej
Złotej Palmy. Jest to trochę współczesna bajka, trochę zwariowana komedia.
Kusturica opowiada historię Tsane, który zostaje wysłany przez dziadka do
wielkiego miasta. Ma tam do wykonania trzy zadania. Pierwsze i najłatwiejsze –
sprzedać krowę. Najtrudniejsze – znaleźć sobie żonę. Reżyser chciał, by
traktować ten film jako hołd oddany kinu Tarkowskiego, Felliniego i Scorsese.
Mimo to pozostał wierny swojemu stylowi. „Obiecaj mi!” to mieszanka humoru,
przemocy i muzyki. Pytany o jego przesłanie, Kusturica mówi, że chciał
publiczność „rozgrzać”. Stawia się jednocześnie na miejscu naiwnego prostaczka,
który przypomina wyrachowanemu światu proste prawdy i przyjemności[9].
Emira Kusturicę nie bez powodu
nazywają słowiańskim Fellinim. Tak jak on, Bośniak zamienia swoje filmy w
karnawałowy pochód, podczas którego dokonuje się przemiana. Jak pisze
Tadeusz Sobolewski: „Ukazać nędzę i zło świata, a zarazem dać pokrzepienie –
czy nie takie jest powołanie kina od samych jego początków? Reżyser, jak mało
kto, czuje takie kino i ma je we krwi. W świecie stylizacji i podróbek robi
filmy pełne wigoru, stojące mocno na ziemi, a zarazem całkowicie fantastyczne.
Dokonuje triku, który udaje się tylko nielicznym: pokazuje, że świat (reprezentuje
go Jugosławia) jest rodzajem fikcji, sztuką z teatru okrucieństwa, pozbawioną
rozwiązania, której artysta może przeciwstawić własną fikcję”[11]. Przyjęło się twierdzić,
że Kusturica wyspecjalizował się w filmach „festiwalowych”, bowiem aż sześć
jego dzieł wyróżniono na europejskich festiwalach filmowych. Mało który reżyser
może poszczycić się tak imponującą liczbą nagród, w tym dwiema Złotymi Palmami
(jest jednym z czterech dwukrotnych jej zdobywców), najbardziej pożądanymi
europejskimi nagrodami filmowymi[12].
Kończąc warto przytoczyć słowa
samego twórcy: „Jestem szczęśliwy, bo każdy mój film znajduje publiczność. W
jakimkolwiek języku jest nakręcony – po cygańsku, serbsku czy angielsku.
Najważniejsze jest, żeby zachować swoją autorską wizję świata”[13]. Reżyserowi sztuka ta
udaje się z powodzeniem od lat.
P.S. Na sam koniec chciałam polecić świetną książkę analizującą fenomen kina Emira Kusturicy i wspaniale interpretującą różne motywy pojawiające się w jego filmach: "Świat według Emira Kusturicy. Próba monografii twórczości". Z tej też pozycji często korzystałam pisząc ten tekst.
![]() |
http://www.literatura.gildia.pl/tworcy/magdalena_jankowska/swiat_wedlug_emira_kusturicy |
"Przedmiotem zainteresowania niniejszej książki
jest przede wszystkim ogląd świata dokonany przez Emira Kusturicę w
jego filmach. Jaki jest świat według niego? Czy jest rzeczywistością,
czy może iluzją? Co oznaczają typowe w jego obrazach motywy:
dojrzewający główny bohater, hipnoza, somnambulizm, sen, niespełniona
miłość, seksualna inicjacja, tragiczne wesele, welon bez panny młodej,
kobieta unosząca się w przestworza, fruwająca ryba, antropomorfizowane
zwierzęta, zagubiony ojciec, samobójcze próby przez powieszenie, karetka
pogotowia lecąca na księżyc, szpital, śmierć? Czy Kusturica opowiada
kilka różnych historii, czy może jedną, wciąż tę samą?"
Autor: Magdalena Jankowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe UAM
Miejsce i rok wydania: Poznań 2004
Miejsce i rok wydania: Poznań 2004
[1]
Kusturica znudzony realizmem..., str. 41.
[2] M. Jankowska. Przemoc w filmach…, str.
254.
[3]
E. Ciapara. W murowanej piwnicy. „Film” 1995, nr 11, str. 36-37.
[4]
Kusturica znudzony realizmem…, str. 40.
[5]
E. Ciapara. Był sobie kraj. „Film” 1995, nr 11, str. 38.
[6]
A. Piotrowska. Sztukmistrz…, str. 35.
[7]
T. Sobolewski. Kusturica – kraina śmiechu. W: Tenże. Za duży blask. O
kinie współczesnym. Kraków 2004, str. 165.
[8]
Nienawidzę Hollywood…, str. 45.
[9]
E. Ciapara. Prostaczek w wielkim mieście. „Film” 2008, nr 10, str. 86.
[11]
T. Sobolewski. Kusturica – kraina śmiechu…, str. 163.
[12]
M. Jankowska. Świat według…, str. 7-8.
[13]
Czuję się outsiderem. Z E. Kusturicą rozmawia J. Szczerba. „Gazeta
Wyborcza” 1999, nr 91, str. 16-17.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz